Opracowanie MCK Sokół | Małopolska
Fulgura frango, czyli "Pioruny rozłamuję"
Kraj: Polska
Region: Małopolska
Typ inspiracji: Zwyczaje kulturowe
Inspiracja
Dawni mieszkańcy karpackich wsi przyczyn burz, długotrwałych ulew i gradobicia często upatrywali w gwałtownej lub nienaturalnej śmierci członka społeczności i niezgodnym z przyjętymi zasadami potraktowaniu jego zwłok. Opowiadano o intensywnych ulewach i powodziach nawiedzających wieś, gdy w poświęconej ziemi został pochowany samobójca. Jedynym sposobem przerwania nawałnic było wówczas przeniesienie zwłok na przynależne im miejsce, najczęściej poza obrębem wsi (tzw. wisieluchy). Długotrwałe ulewy mogły być też następstwem „zagrzebania choć gdzie” zwłok dziecka poronionego lub nieochrzczonego, szczególnie jeśli było nieślubne. Wierzono, że w ten sposób ziemia chce „wymulić na wierch” ciało pochowane w tajemnicy i bez dopełnienia odpowiednich obrzędów. Ukryte ciało „zgubionego” dziecka miały wskazywać pioruny bijące w jedno miejsce. W ten sposób niebiosa zawiadamiały ludzi i Boga o występku matki. By skutecznie zażegnać kataklizm należało ochrzcić wydobyte szczątki i pochować je, przywracając zaburzony ład.
Znano różne sposoby ochrony przed burzami. Skuteczna była wystawiona w oknie zaświecona gromnica poświęcona na Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego), pomagała też łopata do pieczenia chleba, wystawiona przed ścianę domu. Środkiem przeciwko burzom był chleb św. Agaty (święcony 5 lutego) – gdy nadciągała nawałnica rzucano go do ognia, a dym rozganiał chmury. Moc zażegnywania żywiołów miał dźwięk dzwonów. Gdy nadciągała nawałnica mieszkańcy karpackich wsi obiegali swoje domostwa z niewielkimi dzwonkami, nazywanymi loretańskimi (od miejscowości Loreto we Włoszech, skąd w przeszłości przywożono dzwonki, a gdzie miał się znajdować tzw. Domek Matki Bożej), dzwoniąc ile sił. Ochronę zapewniały też dzwony kościelne, tzw. dzwony burzowe, najlepiej specjalnie w tym celu poświęcone (w przeszłości opatrywane niekiedy inskrypcją Fulgura frango, czyli „Pioruny rozłamuję”). By nie straciły mocy, nie wolno było ich używać po zachodzie słońca ani podczas pogrzebu. Gdy władze kościele zabroniły używania dzwonów do odganiania burz, we wsiach zaczęto wznosić dzwonnice burzowe, często połączone z kapliczkami (takie obiekty można oglądać m.in. w skansenach w Zubrzycy i w Sidzinie). Dzwonieniem na burze zajmowali się specjalni dzwonnicy. Mieszkańcy gorczańskich wsi wierzyli, że głosu dzwonów panicznie boją się sprowadzające burze płanetniki, które w tym regionie uważano za istoty demoniczne. W niektórych karpackich wsiach działali także zaklinacze burz, czyli mężczyźni, którzy znali sposoby na zażegnanie nadciągających nawałnic. Używali w tym celu magicznych formuł i modlitw oraz znaku krzyża kreślonego w powietrzu.
Widzisz błąd? Znasz więcej informacji? Zgłoś nam to.
Napisz do nas.